Osób online: 2

Menu



























Wolsztyńska TopLista najlepszych stron www


objaśnienie

Ostatnia aktualizacja:
2012-01-25


Wojenne wspomnienia z Widzimia Starego k/ Wolsztyna  (2009-05-12)
dodaj do: dodaj do facebooka  dodaj do śledzika  

Przeżycia Wielkopolan z okresu II Wojny Światowej są stosunkowo mało znane, dlatego zwróciłam się do p. Stanisława Świniarka – bezpośredniego świadka tamtych tragicznych dni.
- Jak wybuchła wojna w 1939 roku, to miałem 21 lat i mieszkaliśmy całą rodziną w Starym Widzimiu na gospodarstwie, które zostało zakupione w roku 1922 przez mojego dziadka. W okresie międzywojennym w Widzimiu mieszkali obok siebie Niemcy i Polacy, ale właściwie nie było takiego podziału na dwie narodowości. Dopiero krótko przed wybuchem wojny obydwie narodowości ograniczały kontakty między sobą, ale winę za to ponoszą politycy. Zupełnie tak samo było w Jugosławii lub Czeczeni.
 W 1939 roku wielu mężczyzn z Widzimia zostało zmobilizowanych i walczyło w szeregach Armii „Poznań” pod Kutnem, nad Bzurą i w obronie Warszawy. Niektórzy z nich polegli w bitwach lub zaginęli i rodziny nie doczekały się ich powrotu.
Do naszego domu przyszła policja niemiecka w dniu 15.11.1940 r. o godz. 4 rano. Ostre pukanie do drzwi i rozkaz „Wstawać ! Tu policja niemiecka” postawiło na nogi całą śpiącą rodzinę. W pół godziny musieliśmy opuścić dom, zabierając pierzynę, worek rzeczy do ubrania i coś do jedzenia. Pakowanie rzeczy odbywało się pod nadzorem policji i mojemu ojcu odebrano wówczas kożuch, zegarek i wieczne pióro. W czasie aresztowania jedna z moich sióstr była w odwiedzinach u innej siostry w Karpicku. Po spakowaniu się zostaliśmy pod eskortą policji odstawieni na dziedziniec szkoły w Widzimiu, gdzie przebywały już inne rodziny, gdzie przyprowadzono następne. Pani Gębaczkowa zabrała z dwóch okien firany, więc policjanci przetrząsnęli ich dobytek, a firany odebrali. Wszystkie rodziny chłopskie były liczne, w niektórych były malutkie dzieci. Byliśmy przestraszeni, niepewni swego losu, a otaczali nas hitlerowcy z karabinami gotowymi do strzału. Tydzień wcześniej taki sam los spotkał inną grupę mieszkańców Widzimia; zostali wywiezieni w nieznanym kierunku. W okolicy Wolsztyna nie byliśmy pierwszą deportowaną wioską, bo przed rokiem – w październiku 1939 roku wywieziono wszystkich mieszkańców Karny.
 Do opróżnionych domów sprowadzani byli Niemcy ze wschodu, którzy nie znali języka niemieckiego, ale deklarowali przynależność do narodu niemieckiego.
 Po kilku godzinach wyczekiwania na chłodzie nakazano nam wsiadać do podstawionych autobusów, do tych samych, którymi przyjechali amatorzy naszych gospodarstw. Autobusami odwieziono nas do Kościana i załadowano do wagonów. Do Kościana przywieziona została przez policję niemiecką moja siostra, która była w odwiedzinach w Karpicku. Pod eskortą policjantów zawieziona została do naszego domu w Widzimiu po to, aby zgodnie z przepisami zabrać swoją odzież i przybory. W gospodarstwie naszym znajdowali się już niemieccy osiedleńcy, którzy wprowadzali tam swoje zwyczaje. Pod obora stały wyrzucone obrazy świętych, niektóre już porozbijane.
 Pociąg, którym jechaliśmy z Kościana wypełniony był wyłącznie wysiedleńcami i to z różnych stron Wielkopolski. Z Widzimia w I i II turze deportowano całe rodziny: dwie rodziny Banachów, Bartkowiaków, Ceglarków, Foltyniewiczów, Jeżyniaków, Karczmarczyków, Kaźmierowskich, Konstańczaków, Maniów, Miłosiów, Nowaków, Pinieckich, Pluskotów, Rozalczaków, Rychłych, Surmów, Świniarków, Walkowiaków, Wajsów. Po całonocnej podróży pociągiem dowiezieni zostaliśmy rano do Łodzi. W czasie jazdy pociągiem mieliśmy czas, aby pochować pieniądze, które jak się później okazało, wielu wysiedleńców uratowały od głodu. Pieniądze zaszywaliśmy w rydle czapek i w różne części garderoby, wklejaliśmy w okładki książeczek do nabożeństwa oraz zwinięte w ruloniki wpychaliśmy do bułek. Zaraz po przyjeździe do Łodzi ulokowani zostaliśmy w jakiejś hali fabrycznej i poddani rewizji osobistej. Odbierano pieniądze, biżuterię oraz przedmioty przedstawiające jakąś wartość. Zatajenie i ukrywanie takich przedmiotów groziło śmiercią. Po takim oczyszczeniu nas z pieniędzy – tych, które były w portfelach i kieszeniach – powiało grozą. Rodziny skuliły się w grupkach na czymś, co kiedyś było słomą, bo nie byliśmy pierwszymi, których przetrzymywano w tym obozie. W Łodzi byliśmy jakiś czas, karmili nas podle, a zapasy z domu skończyły się. Dostawaliśmy zupę w której pływały robaki, lurę nazywaną kawą i suchy chleb.
 Po pewnym czasie, po przyjeździe do Łodzi nastąpiła pierwsza selekcja. Zabierano kolejno całe rodziny i rozdzielano rodziców od dzieci. Następnie rozdzielano młodzież męską i żeńską. Te niesamowite przeżycia trudno jest opowiedzieć. 
 Dopiero po upływie kilku miesięcy zdołaliśmy się wzajemnie odnaleźć poprzez wymianę listów. Okazało się, że moi rodzice z młodszym rodzeństwem wywiezieni zostali do Generalnej Guberni i osadzeni na małych gospodarstwach rolnych, często po dwie rodziny w jednej chałupie. Tamtejsi Polacy nieco dziwnie patrzyli początkowo na nowo przybyłych, bo wszyscy Wielkopolanie doskonale władali językiem polskim i niemieckim – oczywiście starsi – gdyż chodzili do szkół pruskich.
 Młodzież natomiast przerzucana była w Łodzi przez trzy obozy przejściowe, we wszystkich panowały podobne warunki, a więc była to wiązka słomy, wszy, gryzonie i głód. Ja zostałem wywieziony w grupie około 200 osób – w tym byli również koledzy z Widzimia – do obozu pracy w Stuttgarcie, gdzie zatrudnieni byliśmy przy naprawie torów kolejowych. Młodzież żeńską skierowano do kolejnego obozu przejściowego, tym razem w Berlinie, gdzie poddana została niezbędnym zabiegom higienicznym. Po paru dniach dziewczęta skierowane zostały do pracy na terenie całych Niemiec ale głównie do pracy w gospodarstwach rolnych.
 Po zakończeniu działań wojennych większość deportowanych mieszkańców Widzimia wróciła do swych gospodarstw, które były jednak bez inwentarza i wyszabrowane. Ja wróciłem do domu w październiku 1945 roku. Dla mnie wygnanie trwało 5 lat.

Wspomnienia p. Stanisława Świniarka w 1997 roku spisała Eugenia Świetlińska 

Krótko o wojennych losach Rodziny Konstańczaków z Widzimia Starego w okresie II Wojny Światowej:
Jan Konstańczak – ojciec – wywieziony do GG, zastrzelony przez Wehrmacht, pochowany 
  w Woli Wereszczeńskiej k/ Włodawy
Stanisława Konstańczak – matka – wywieziona do GG
Antoni Lisiecki – syn Stanisławy – zginął w bitwie nad Bzurą
Jan Konstańczak – syn – zginął w obronie Warszawy
Agnieszka Gierlachowska – córka – aresztowana w łapance w Poznaniu, więźniarka 
  hitlerowskiego KL Ravensbrück, poddawana eksperymentom
  medycznym, wykupiona przez Szwedzki Czerwony Krzyż.
Stanisław Gierlachowski – zięć – rozstrzelany w Poznaniu jako zakładnik 
Józef Bielawski – zięć – więzień Fortu VII w Poznaniu, obozu w Żabikowie, hitlerowskiego 
  KL w Oświęcimiu i Buchenwaldzie  
Edward Konstańczak – syn – wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec
Stefan Konstańczak – syn – wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec
Helena Konstańczak – córka – wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec
Marian Konstańczak – syn - wywieziony do GG, partyzant AK
Alfons Konstańczak – syn - wywieziony do GG
Józef Konstańczak – syn - wywieziony do GG postrzelony przez hitlerowców w kręgosłup
Krystyna Gierlachowska – wnuczka - wywieziona do Generalnej Guberni 
Eugeniusz Gierlachowski - wnuk – wywieziony do Generalnej Guberni

Autorka: Eugenia Świetlińska
Wolsztyn, 11.05.2009


2

3

 

Info do foto:

 

1. Mogiła Jana Konstańczaka na cmentarzu na Powązkach w Warszawie
2. Od prawej Stanisław Świniarek, Jan Pluskota na robotach w Niemczech
3. Najwyższym Jan Pluskota, po jego lewej Stanisław Świniarek na robotach w Niemczech. Wszyscy mają znaczki P.
4. Dom rodziny Konstańczaków w 1939 roku
5. Marian, Alfons, Stanisława, Jan – ojciec i Józef Konstańczakowie w Dębowcu k/ Włodawy
6. Od lewej: Maria Zapolska z Warszawy, Maria Foltyniewicz, Helena Konstańczak i nieznana mi osoba na robotach w Niemczech
7. Od lewej: Edward i Stefan Konstańczakowie, byli wywiezieni na roboty do Niemiec
8. Antoni Lisiecki – żołnierz Armii „Poznań” poległ w bitwie nad Bzurą

 


Copyright © by www.keblowo.pl 2004 - 2024. Administrator serwisu Damian Sarbak.
Zezwala się na wykorzystywanie materiałów zawartych na stronie w innych publikatorach pod warunkiem podania źródła ich pochodzenia.