Fragment listu p. Ignacego Owoca, który otrzymałam w kwietniu 2001 roku.
.... Chociaż urodzony w 1916 roku w Gościeszynie, ze Stradyniem byłem związany zamieszkaniem od 1920 roku, gdy Ojciec mój objął stanowisko leśniczego w majątku hr. Kurnatowskiego. W lasach stradyńskich przemierzyłem wszystko co było do przemierzenia, wszystkie drogi, dróżki, ścieżki i ścieżyny znajdując radość i szczęście „szczenięcych lat" - oddychając borem i lasem, rozgrzaną żywicą sosen, zapachem kwiatów, z przeobfitą macierzanką na czele i rozgrzanym rozchodnikiem jak i całym bogactwem przyrody - tak, tak, całym bogactwem mimo piaszczystego gruntu. Ale ad rem: 1. Otóż w przedziale czasowym lat 1922 - 24 w trakcie wyrębu starego lasu sosnowego przy drodze do Kębłowa z prawej strony już blisko jego granic wykopano urny, naczynia, garnki, dzbany i różne przedmioty gliniane trudne do odczytania, bo zostały mocno rozbite przez robotników nie zdających sobie absolutnie sprawy z wielkości i wartości odkrycia. Powiadomiony o tym Ojciec mój zainteresował się znaleziskiem i starsi bracia Jan i Władysław (gimnazjaliści) udali się na miejsce wykopaliska zabierając do domu co tylko się dało. Uzbierali tego kilkanaście a może i -dziesiąt sztuk plus wiele resztek z rozbitych naczyń pragnąc je może posklejać. Faktem tego znaleziska nie było kogo zainteresować. Czasy były okrutnie ciężkie i trudne materialnie, organizacyjnie zaś prawie w powijakach, nie dopracowane itd. Specjalnie skonstruowane regały i półki wiszące na ścianach pokoju zapełniły się urnami, dzbanami itp. czekając na swój ciąg dalszy. Jaki on był nie pamiętam. Prawdopodobnie wszystko zostało przekazane komuś we Wolsztynie, a może i w Poznaniu. Z jakiego były wieku itp. nie wiadomo a ja po prostu nie interesowałem się tym mając swój świat pełen życia i wdzięku na łąkach i w lesie, którego druga część znajdowała się za Północnym Kanałem Obry, dochodząc do brzegów Środkowego Kanału Obry. Ten rewir nosi nazwę Strachawy. Skąd taka nazwa i co oznacza nie wiadomo, ale był cichy, uroczy, bogaty w nieco inną roślinność i ciekawszą faunę, gdyż zwierzyna nie potrzebując przepustek, przekraczała granicę z Niemcami w dowolnym czasie. .....
Ignacy Owoc
Ignacy Owoc urodził się w Gościeszynie w 14-osobowej rodzinie, z ojca tez Ignacego i matki Heleny z domu Barskiej. Ten niezwykle mądry człowiek jest z wykształcenia filozofem znającym łacinę, grekę, esperanto, angielski, francuski i niemiecki. Całe dorosłe życie przeżył w Zakopanem, gdzie dalej mieszka i w maju 2007 roku będzie obchodzić 91 urodziny. Wielokrotnie zaliczył wszystkie szczyty w Tatrach. Codziennie odbywa dwa godzinne spacery przed i popołudniu. Od lat młodzieńczych był pasjonatem sportu i fanatykiem filatelistyki. Całe życie był czynnym członkiem Oddziału Polskiego Związku Filatelistycznego w Zakopanem jako skarbnik oraz organizator krajowych i międzynarodowych wystaw filatelistycznych. W wieku 60 lat, po przejściu na ustawową emeryturę rozpoczął pracę jako księgowy w cukierni (jest wielkim łasuchem). W 2001 roku obchodził 25-lecie drugiej pracy zawodowej. Ignacy Owoc jest skromnym człowiekiem żyjącym po spartańsku i zawsze myślącym o potrzebach innych. Całe życie wspomagał finansowo rodzinę oraz osoby obce. Wyszukiwał zdolną młodzież, której udzielał bezpłatnych korepetycji z języków obcych, a niektórym nawet fundował stypendia w ramach swoich możliwości finansowych, często z uszczerbkiem dla siebie, wszystko to utrzymując w pełnej dyskrecji. Wybuch II wojny światowej zastał Go w Zaleszczykach, z których po wielu perypetiach udało Mu się wrócić do Zakopanego. Został jednak wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Po 2 latach, dzięki swojemu uporowi, młodzieńczemu sprytowi i biegłej znajomości języka niemieckiego, powrócił do domu. Pobyt w Zaleszczykach oraz droga do Zakopanego, jak i też okres pracy przymusowej w Niemczech i ponowny powrót do Zakopanego, mogą być doskonałym materiałem na książkę lub stanowić ciekawy scenariusz dla filmu sensacyjno-przygodowego. Ignacy Owoc to człowiek niezwykle praworządny, mądry, skromny, mało wymagający od życia dla siebie i który zawsze tłumaczy błędy popełniane przez innych ludzi brakiem ich złej woli. Jest zawsze pogodny i uśmiechnięty, nieustannie życzliwy ludziom. Optymista z urodzenia. Po prostu jest dobrym człowiekiem. Dla rodziny i ludzi, którzy Go znają jest wzorem prawdziwie szlachetnego człowieka, katolika i Polaka. Zenon Wośkowiak Poznań, luty 2007 Tekst: Eugenia Świetlińska Foto: Archiwum Zenona Wośkowiaka Ignacy Owoc rok 2003 | Ignacy Owoc z siostrą Pelagią rok 1960 |
|